Dzwon kościański
Osnute na prawdziwym zdarzeniu, w roku 1876 w dniu 25 listopada przybywa do Kościana ksiądz Brenk i każe dzwonić. Serce dzwonu pęka, dzwon odzywa się dopiero po przybyciu nowego proboszcza.
Dzwon kościański
W Kościanie u Fary
Dzwon wisi prastary,
Zygmunta Starego zna czasy:
Potężne on w górze
Jako grom we chmurze
Śle echo aż w pola i lasy.
Jak głos anioła
Czy doba wesoła
Czy smutne nad Polską szły losy,
On drużbą wesołą,
On smutek podziela
Tak jak mu zleciły niebiosa.
Jak króla Augusta
Pruskie tu usta
Już fałsze swe szerzyć wszczynają,
Lecz biskupa rada
Sam król rzecz tę bada
I murem w obronie wstawają.
Tak spełzły złe plany
A dzwon nieskalany
I nadal rzymskiej służy wierze.
Po ojcach i wnuki
Wśród prawej nauki
Prowadzi ,umacnia i strzeże.
Aż w czasy ostatnie,
Zarzuca swe matnie
Ów intruz, z pogardą kościoła
Śmiał rządy tu chwycić
I wprzód się szczycić
Że znajdzie stronników dokoła.
Posyła swe sługi
Do niecnej posługi,
Dzwon także wstęp jego ma głosić
Już liny imają
I w ruch je wprawiają
Już serce się zacznie unosić.
O dzwonie kościański!
Czy dopust to pański
Że wierne aż dotąd twe serce
Dziś przecież nas zdradzi,
I w triumfie wprowadzi
Kościoła i Boga bluźniercę!
Lecz patrząj o dziwy
Znak z nieba prawdziwy
Dzwon zdrady popełnić niezdolny,
Żelazo się zlękło
Na dwoje rozpękło,
Dzwon w sercu złamany-lecz wolny!
Hej ogniu, hej młoty,
Rączo do roboty,
Zaraz mi spoić te kawały
Dzwon zadzwonić musi!
Tak się jeszcze kusi
I nagli ów intruz zuchwały.
Dmą miechy-żar bucha,
Skry lecą z obucha,
Trzech bije naprzemian młotami
Spoili, skowali
Znów dzwon przywiązali
I znowu ruszają linami.
Tu serce o zgrozo znów pękło!
Wszystko się przelękło.
I stoją te zbiry jak niemi,
Ich lica pobladłe
Widzą serce spadłe
Zaryte głęboko tam w ziemi.
Sam intruz się wzdrygnął
Snąć w strachu przysięgnął
Już dzwon ten złowrogi porzucić
Bo odtąd ni sam
nie wydał rozkazu,
By ciszę dzwonieniem zakłócić.
O dzwonie kościański,
Palec z ciebie pański
Te daje wskazówkę dla człeka:
Wierzyć stale w Boga
Choć największa trwoga
A zjawi się jego opieka!
Tak wierni też stali
I próbę przetrwali
Ni jeden nie zszedł na manowce
Intruz stał załogą
Przez lata był trwogą
Lecz z daleka od wilka i owce.
Huragan wyszalał
Zapęd złego zmalał
Najemnik nie zdał się już na nic,
Srebrniki mu dali
Ze służby skwitowali
I poszedł daleko z tych granic.
Bóg znowu łaskawy
Przyszedł pasterz prawy
I już go prowadzą do fary,
Lecz każdy się pyta,
Czy go też przywita
Gdy serce strzaskane dzwon stary.
Wiec części zbierają
A te wnet same się składajĄ
I dziwne zjawisko
W całości jest wszystko,
Znów głosy dzwonu się dobyły.
I znów u fary
W Kościanie dzwon stary
Służbą swe usługi sprawuje
Lud słysząc głos dzwonu
Pada do pokłonu,
I Bogu z serc pełnych dziękuje.
Bracia, my nie sami!
Toć jawnie Bóg z nami,
To dzwon jak głos boży zaręcza:
Bądź jak serce dzwonu
Wierny mu do zgonu
A złota zaświeci mam tęcza!